Copyright © 2019 Q-Prawdzie
All rights reserved. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Żyjący na Ziemi człowiek przywyka do pewnych sytuacji, uznając z czasem nawet najdziwniejsze wymysły, a niejednokrotnie patologie, za absolutną normalność. Jeśli jakaś nienormalność zostanie uznana przez odpowiednią ilość ludzi za normalność lub stan nienormalności trwa na tyle długo, aby wszyscy zapomnieli, że w nieodległej przeszłości, cała sytuacja była dziwactwem, dziwactwo owo staje się kanonem, standardem lub też „normalnością”. Na opisanym wyżej zjawisku korzystają liczne grupy manipulantów oraz w szczególny sposób System, a co za tym idzie – cały Paradygmat Kłamstwa (PK). Ludzie, aby trwać w systemie, zaczynają stopniowo oszukiwać samych siebie, wierząc w irracjonalne, pozbawione jakichkolwiek podstaw logicznych bzdury; dokonują resekcji moralnych, a dla własnego komfortu i bezpieczeństwa gotowi są usunąć stojące na drodze do osiągnięcia iluzorycznego spokoju resztki zdrowego rozsądku. Przymykanie oczu na patologie staje się sposobem na trwanie w Systemie nawet w najgorszych jego wersjach. W ten oto sposób „rodzą się” miliardowe rzesze niewolników, osadzonych w absurdach Ziemskiej rzeczywistości, uznających błękitną planetę za jedyne możliwe miejsce istnienia.
Niesione przez życie, wewnętrzne kłamstwo staje się mottem egzystencji, kamuflującym istotę problemu, którą jest niewyobrażalna wręcz żądza trwania w PK, dla której realizacji ludzie gotowi są zaakceptować właściwie wszystko, aby tylko nie rujnować im tego, co posiadają. Poniżej opisuję jedną ze strasznych patologii, która przez manipulację stała się dla wielkich rzesz wyznawców solarnej sekty miłym kanonem oraz oznaką „świętości” i dobra, natomiast dla pozostałych czymś, na co przestali zwracać uwagę. Jeśli napisałbym, że są na Ziemi miejsca, w których wierzy się w „święte” (słówko klucz) szczury, buduje się tym gryzoniom świątynie, w których zastępy czcicieli karmią wygłodniałe hordy mlekiem i miodem lub że istnieją „święte”, mistyczne krokodyle albo też, że ktoś z ówczesnych jest przekonany o magicznej mocy kamieni z czarodziejskiej groty, do której dostęp mają jedynie kapłani pewnej sekty, to zapewne część z Was popukała by się w głowę, uśmiechnęła lub ewentualnie uznała, że zapewne dzieje się to gdzieś daleko poza cywilizacją, wśród prymitywnych ludów dzikich, egzotycznych krain. Może ktoś pomyślałby o zbiorowej histerii lub zaburzeniach odbioru rzeczywistości, któremu ulegli wyznawcy tak śmiesznych, a nawet odrażających praktyk.
Tymczasem Europejczycy zupełnie nie zdają sobie sprawy, że należą do identycznej na poziomie mentalnym, jednej z powyżej opisanych grup zmanipulowanych ludzi. Manipulacja dokonana przed wiekami znormalizowała niewiarygodną wręcz patologię, doprowadzając do zatracenia właściwego odbioru jej obrzydliwego oblicza przed nieprzebranymi rzeszami mniej, jak również doskonale wykształconych wyznawców. Wprowadzenie w stan zbiorowej psychozy PK złożył wykonawczo na ręce mrocznej, pogańskiej sekty, która rozlała się przed wiekami niczym zaraza po całej Europie, przynosząc oponentom śmierć, tortury, gwałt i niewolnictwo, wpędzając połowę świata w mroki średniowiecza. Wymieniona sekta, tworząc odpowiednie rytuały, sprytnie ukryła w nich barbarzyńskie dziwactwa w taki sposób, że wyznawcy przestali się orientować, w czym tak naprawdę biorą udział. Szamani posłużyli się między innymi całym wachlarzem stworzonych przez nich słów kluczy, za którymi, jak już wielokrotnie pisałem, ukrywane są najrozmaitsze absurdy lub patologie, których podstawę stanowi słowo będące arcydziełem manipulacji, jednym z najważniejszych słów kluczy, mianowicie – "Święty/ta/te...". Podstęp zadziałał doskonale, ponieważ wyznawcy przestali się zastanawiać nad rzeczywistym charakterem, będącego głównym tematem dzisiejszego tekstu rytuału. Cóż to za rytuał?
Zapewne nikt, przechodząc obok budynków kultu solarnego bóstwa, nie zadał sobie pytania – jakim cudem odbywające się w nich rytuały pożerania człowieka, występującego pod postacią kawałka ciasta, które w magiczny sposób – siłą zaklęcia rzucanego przez uprawnionego (namaszczonego), ceremonialnie ubranego maga, przeistacza się rzekomo, w surowe (bo przecież nieupieczone wg. ksiąg), zawierające krew, gotowe do spożycia mięso żywego człowieka – w tym przypadku bóstwa, a proceder ten nie został zabroniony? Brzmi dziwnie? Strasznie? A może znajomo? Co zadziwiające, z niewyjaśnionych przyczyn nikt nie zarzuca ludziom oddającym się tym pogańskim rytuałom, że postradali zmysły, że ulegli odrażającemu kultowi, zbiorowej psychozie, że zostali oszukani, omamieni, że należą do jakiejś przerażającej demonicznej sekty, której głównym obrzędem jest codziennie powtarzany akt rytualnego kanibalizmu, oparty na ceremonii złożenia istoty ludzkiej na ołtarzu ofiarnym, by na wspólnej uczcie, karmić się ciałem nieszczęśnika! Mało kto uświadamia sobie również, że cały ten proceder doczekał się honorowania tytułami stopnia magistrów, a nawet doktorów; że tytuły zdobyte na uczelniach mających wsparcie państw, posiadają moc prawną i stanowią bramę do licznych benefitów!
Przy okazji powyższego przykładu możemy zaobserwować działanie mostu łączącego państwowość z religiami, do czego wrócę w dalszej części artykułu. Jak nazwać tytuły „naukowe” zdobywane na takich „uczelniach”, usuwając pompatyczne, zmyłkowe, nobilitujące nazwy? Doktorat – "z krwiopijstwa”, tytuł magistra „bajkologii”?
Postawcie kolejne pytanie – czemu próba nawet delikatnego zwrócenia uwagi na całe to zbiorowe szaleństwo, dla niepoznaki ubrane w transsubstancjacyjne dziwno-słowa, będące peleryną, pod którą skrywana jest kanibalistyczna, rytualna zbrodnia, wzbudza wybuchy nienawiści, agresji, a w niektórych przypadkach uruchamia ochronę prawną, którą państwa zapewniają krwawej sekcie? Czy kiedykolwiek ktoś z czytelników zastanawiał się, dlaczego tak się dzieje? W opozycji do tak irracjonalnej, pogańskiej celebracji bredni stoi Prawda. Niechciana i znienawidzona przez dzieci kłamstwa, napisana lub wypowiedziana wzbudza drwinę, śmiech i odrzucenie. Jest pretekstem do tego, by głoszącym ją przypięto łatkę szaleńców. Wystarczy ogłosić, że widziało się coś nietypowego, a natychmiast lądujemy na półce z napisem "wariat", jeśli nawet – w odróżnieniu od krwawych, niczym nieuzasadnionych rytuałów i bajek – widzenie to wypełniło się wielokrotnie, ma uzasadnienie logiczne, fizyczne, a czasem nawet podstawy naukowe.
Przerażające wnioski nasuwają się same i nawiązują do początku artykułu. Widać jak na dłoni, że zbiorowe szaleństwo uznawane jest za coś normalnego, a po pewnym czasie oczywistego, natomiast kontrowersyjna idea głoszona przez jednego człowieka odgórnie kwalifikuje daną osobę do grona chorych psychicznie, choć ostatecznie może okazać się prawdą. To, co prawdziwe, jak widać bardzo boli. Pójdźmy zatem nieco dalej i postawmy kolejne niewygodne dla ludzi i Systemu pytanie. Skoro z taką łatwością umieszcza się w czeluściach szaleństwa pojedynczego człowieka, głoszącego niezgodne z przyjętymi przez większość prawdy, bez próby pojęcia tego, co ma do przekazania, to dlaczego nie odsyła się do psychiatry lekarza lub nauczyciela wierzącego, że ciastko jest kawałkiem żywego ludzkiego mięsa, które należy zjadać, a zjadanie to daje moc bóstwa lub wstęp do nieziemskiej krainy szczęśliwości!? Czemu nie zabrania się wykonywania zawodu ludziom piastującym ważne stanowiska oddającym się tym szaleńczym obrzędom? A przecież nie mówimy o zabawie, a przekonaniu, wierze w prawdziwość tegoż zjawiska w rozumieniu wyznawców. Chyba, że okazałoby się, że całe grono adoratorów dziwnologii oraz jej rytuałów tak naprawdę w nie nie wierzy. Jeśli takowi, zdobywając się na bezwzględną szczerość, odpowiedzieliby na to pytanie – "owszem nie wierzę, ale..." musieliby również bezwzględnie uznać, że pogrążeni są w niezrozumiałej hipokryzji, tkwiąc przy okazji po uszy w kłamstwie ogólnym, jak również wewnętrznym, czego oczywiście chcę dowieść. Może to właśnie oni powinni udać się na wizytę kontrolną do psychiatry, który zapewne ustali przyczyny tak dziwnych zachowań, a nie osoby będące w opozycji, których doktorzy odesłaliby do zakładu zamkniętego, powołując się na swoje tytuły, w międzyczasie chodząc do czarnych świątyń zjeść kawałek ludzkiego ciała. Tyczy się to szczególnie ludzi kończących szkoły medyczne, sędziów oraz każdego, którego zdrowie psychiczne powinno być pod szczególną kontrolą. Wiem, wiem – miecz Prawdy ściął właśnie jeden z łbów hydry oszustwa, burząc przy okazji budowany od maleńkości w owieczkowych głowach przez "uczonych w piśmie" przytulny, choć kłamliwy domek hipokrytycznego pseudospokoju.
Czy postawione przeze mnie pytania oraz sposób, w jaki opisałem całość zagadnienia (mam nadzieję obnażający całą tę rytualną zbrodnię) otworzy komuś oczy? Przecież nie trzeba wiele, aby przyjrzeć się temu zabezpieczonemu słowem „święty” procederowi, by po obdarciu go z barwnych strojów i sakralnych misteriów, stał się oczywistą ohydą – ohydą, na którą nabrała się prawie jedna trzecia dorosłych i wydawać by się mogło normalnych ludzi. A może warto zastanowić się – czy ta „znamienita” większość rzeczywiście nabrała się, czy też może chce żyć tym krwawym, jak również innymi kłamstwami?
Tymczasem za słowo prawdy rozwścieczeni wyznawcy kłamstwa, niejednokrotnie podburzani przez cwaniaków należących do wcześniej opisanego syndykatu uczelni kłamstwo-nielogii, dysponujących prawnie uznanymi tytułami doktorów tychże uczelni, gotowi są – o ile nie uda im się zrobić z niosącego prawdę wariata i zamknąć w zakładzie dla obłąkanych – ukamienować go. Wszystko, aby tylko nikt nie przeszkadzał im żyć w PK karmiąc się na każdym kroku jego słodkimi, choć trującymi owocami.
A co z ludźmi świadomymi z punktu widzenia wiedzy? Ich bierność wynika z interesów ogólnych i osobistych. Kto chciałby narażać się chociażby w imię zdrowego rozsądku? Co do innych – nie trudno domyślić się, że dzięki zbiorowemu omamowi, rytuałom oraz naiwnej, krwiopijczej wierze do skarbców pewnych grup płyną nieprzebrane ilości pieniędzy. Państwo również zyskuje na tej zbiorowej psychozie. Przecież od zarania dziejów, wszelkiej maści magowie i szamani cieszyli się uznaniem możnowładców, pełniąc pożyteczne dla utrzymania w ryzach motłochu funkcje. Zawsze można było zatrzymać słońce, by zmusić plebs do uległości. Do dziś w trakcie systemowych uroczystości stawiane są krwawe ołtarze, których obsługą zajmują się wyżsi czarownicy – otoczeni orszakiem pomocników, ceremonialnie ustrojeni w neofaraońskie, sięgające nieba błaznoczapy oraz jakże sugestywne, kolorowe, pozłacane, długie do ziemi szaty, od czasu do czasu kadząc zebranych niemiłym Stwórcy dymem. Tak przygotowana szopka ma nadać powagi i majestatu całemu przedsięwzięciu sprawiając, że kto nie ulegnie wątpliwemu urokowi systemowych rządców, ten z całą pewnością ulegnie szamańskim jasłom, padając przed tymi ostatnimi na kolana. Oczywiście w pierwszych ławach zasiądą najwyżsi dygnitarze, nie zdając sobie najwyraźniej sprawy, że zgodnie z nauczaniem szamanów pokazują, że są nie tylko ich lennikami, ale również najobłudniejszymi z racji zajmowanych miejsc. Cóż to jednak znaczy – przecież rezerwacja zobowiązuje; czyżby rządcy Paradygmatu z góry rezerwowali sobie miejsce w "piekle"? Magowie mogą również – kiedy zaistnieje taka potrzeba – wmawiać, że złożenie własnego życia na stosie obrony interesów systemowych, ubranych w eleganckie garnitury rządców jest czymś, co otwiera drzwi do rajów pełnych – w niektórych przypadkach kobiet, w innych – możliwości nieustannego bicia pokłonów i śpiewania pieśni pochwalnych bóstwu siedzącemu na tronie i chełpiącemu się swoją „wielkością”, ściągającemu przy okazji energię z wiernopoddańczej postawy zastraszonych wiecznym potępieniem duszyczek. Kto normalny może wierzyć, że doskonały Stwórca ma brodę i wąsy, jest sędziwie wyglądającym dziadkiem, którego stan zdrowia wymaga zajęcia miejsca na większym lub mniejszym „taborecie” (tronie)??? Orgii ogłupiania nieszczęśników przywykłych po wiekach prania mózgów czarownicy ubrani w czapy rodem z baśniowych krain nie znają końca. Jaką bowiem niewyobrażalną hipokryzją, a zarazem bezczelnością muszą być napełnieni ludzie tworzący instytucję głoszącą w podstawie swej doktryny „przesłanie miłości”, nauczający – „nie zabijaj”, którzy kilkoma manipulacjami w perfidny sposób są w stanie wmówić swym wyznawcom, że kiedy trzeba zadbać o interesy magów lub rządców – zabijać należy, a zabijanie to daje możliwość błyskawicznego "uświęcenia się" i wcale w tak zwanym „zbawieniu” nie przeszkadza?
Czego się jednak spodziewać po „zahipnotyzowanych” wyznawcach rzeźniczego rytuału? Założą oni z ochotą bagnety na broń by iść zabijać, jak zawsze w pozornie dobrej intencji, choć w rzeczywistości każdorazowo dla ochrony własnych interesów, licząc przy okazji na zyski, sowite łupy, gwałty, a dopiero później interesy Systemu. Jedyne czego rzekomym wojownikom trzeba to rytualnego aktu namaszczenia lub pobłogosławienia procederu zabijania, dokonanego przez magów, czasem rządców – w obu przypadkach manipulujących zaślepieńcami. Po takich zabiegach abiturienci Systemu bez mrugnięcia okiem dokonają najstraszniejszych czynów nie kalając w ich mniemaniu swoich sumień. Ostrzegam jednak takich ludzi – ZOSTALIŚCIE OSZUKANI i to na własną zgubę!!!
Mając świadomość Prawdy wypowiadam wojnę zarówno Systemowi, jak i wszystkim obecnie działającym sektom oraz wszystkim duchom, które tworzą cały Paradygmat Kłamstwa, a szczególnie jego ojcu. Pod proporcem z napisem Prawda ruszam do boju uzbrojony niczym rycerz. Moim mieczem niechaj się stanie słowo – zarówno pisane jak i mówione, zbroją – cierpliwość w znoszeniu szykan i pomówień oraz niezachwiana postawa, tarczą – wiedza, którą przyniosłem na Ziemię.
Za próby walki o Prawdę przyszło mi już słono zapłacić, a to zapewne dopiero początek, jednak nie zamierzam z wybranej przeze mnie aktem wolnej woli drogi zejść. Gdybym to uczynił, moje życie nie miałoby żadnego większego znaczenia bez względu na zdobyte bogactwa, tytuły czy też zaszczyty. Utrata tego wszystkiego w imię Prawdy jest dla mnie niczym, tak jak niczym jest próba wyśmiewania mnie czy też przypinania mi łatki szaleńca. Nie dbam o to, czy ktoś głoszoną przeze mnie wiedzę przyjmie i z niej skorzysta, bowiem ja osobiście w przeciwieństwie do takich ludzi nic na tym nie tracę. Domyślam się, że w moim otoczeniu nie pozostanie wiele osób, jednak i to będzie jedynie dowodem na charakter informacji, którymi dysponuję. Zawsze mawiam, że lepszy jeden dobry uczeń niż niezliczone rzesze judaszy czy trupów udających żywych. Co do samej treści, którą przekazuję – choć bardzo często w moich tekstach ukrywam informacje czy nawet proroctwa niedostrzegalne dla ludzi żyjących Paradygmatem Kłamstwa, nie sądzę, abym pisał i mówił rzeczy niezrozumiałe, dlatego dziwi mnie tak znikomy odzew ze strony ludzi inteligentnych i choć odrobinę świadomych. Zdaję sobie jednak sprawę, że w czasach duchowego drenażu, natłoku dziwnych, internetowych treści wydobycie rzeczy wartościowych jest niezwykle trudne. Mogę więc jedynie domyślać się, że wśród kilku tysięcy czytelników strony Q-Prawdzie większość najzwyczajniej w świecie, bojąc się utraty dóbr materialnych lub wizerunkowych, powstrzymuje się przed zrobieniem kroku ku Prawdzie. Do nich chciałbym skierować słowa, które być może nieco ich obudzą. Nie liczcie na to, że się mylę. Dla wielu z Was pozostało niewiele czasu, aby wejść na drogę prowadzącą do Prawdy. Nie bójcie się również samej Prawdy. Jest duchowa alternatywa zadająca kłam sekciarskim, pogańskim, prymitywnym rytuałom i błędnemu, zakłamanemu nauczaniu.
Opis celebracji kanibalizmu powinien nakłonić ludzi pół-martwych duchowo do zmiany sposobu patrzenia na zakłamaną przez PK rzeczywistość, w której – jak można po przeczytaniu powyższego tekstu zauważyć – w określonych okolicznościach ludzie skłonni są największe nienormalności i dziwactwa uznać za normalność, przechodząc z nimi do porządku dziennego. Tekst ten jest również kolejną próbą demaskowania słów kluczy; lekarstwem trzeźwiącym tych z Was, którzy okadzeni dymem obrzędów, przytłoczeni wielkością świątynnych budowli i otumanieni rzekomą wiedzą ubranych na czarno i tylko chwilowo przykrywanych barwnymi fatałaszkami szamanów, ulegli serwowanej w złotych naczyniach głupocie.
Nielicznym na drodze Prawdy chcę przekazać, żeby nie przejmowali się zarzutami kierowanymi przez wyznawców należących do "krwistej sekty". Przecież to oni wierzą w kanibalizm oraz w magiczne przeistaczanie się andruta w ciało żywego człowieka, a nie Wy. To, że znaczna część społeczeństwa uległa tej niewyobrażalnej głupocie wcale nie czyni z was – niewierzących w ten iście demoniczny rytuał – szaleńców. Wręcz przeciwnie. Nie przejmujcie się również tym, że jesteście mniejszością, ponieważ w zdecydowanej większości przypadków to jednostki mają racje, a nie hordy głupców – w tym przypadku duchowych baranów, pędzonych przez cwanych magów, które ostatecznie skończą w astralnej „rzeźni”.
Artykuł ten nie ma na celu obrażania kogokolwiek. Jeśli ktoś po przeczytaniu dzisiejszego tekstu nadal chce wierzyć w jedzenie człowieka-bóstwa składanego na rytualnych ołtarzach jako ofiarę przebłagalną wyższemu bóstwu, niech czyni to nadal – wolna wola. Powyższy tekst stanowi jednak próbę otwarcia oczu tym, którzy uwierzyli w tak dziwne, odrażające, pogańskie praktyki dla omotania i dezorientacji odbywające się w bogato zdobionych świątynnych budowlach, którym towarzyszy specyficzne, teatralne widowisko odwracające uwagę od istoty rzeczywistego znaczenia owych praktyk.
Na zakończenie pozostaje mi dodać, że wiara w to, że doskonały Stwórca potrzebuje krwawych ofiar, by nasycić swą żądzę zemsty wynikającą (wg. nauczania niektórych sekt) z upadku niedoskonałych istot ludzkich, jest aktem nieskończonego zaślepienia oraz infantylności i brakiem wiedzy nieszczęsnych wyznawców, którą szamani – jak miało to miejsce od zarania dziejów – wykorzystują, żerując niczym krwiopijcy na takich ludziach. Przy okazji warto zauważyć, że czarni magowie zapewne są w jakiś sposób zwyrodniali, skoro wymyślili coś tak niedorzecznego lub jeśli sami nadal w to wierzą. Pominę, że mamy XXI wiek. Nie przechodźcie obojętnie obok dziwnych rzeczy wprowadzanych za pomocą manipulacji lub jeszcze gorzej – narzucanych siłą, bez względu na to, czy tyczą się one spraw ziemskich czy też duchowych. Nie przyzwyczajajcie się ani do zła, ani do kłamstwa, jak również do absurdów. Niech zawsze prowadzi Was Prawda, ponieważ wasze życie nie kończy się na tym świecie, natomiast oddziaływanie obecnego życia, decyduje o nieskończoności. Niech nad światem zakróluje Prawda. Kto wie – może są tacy, którzy wejdą do Jej królestwa? Może są również tacy, którzy trzymają w swych dłoniach koronę Prawdy na Ziemi? Nie przekonacie się o tym, o ile nie zaczniecie szukać Prawdy.
Q-Prawdzie
Tomasz z Polski