Copyright © 2019 Q-Prawdzie
All rights reserved. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kiedy czytamy pytanie stanowiące tytuł niniejszego rozważania, natychmiast nasuwa się nam dobrze znane stwierdzenie, mianowicie - "prawdy bronić nie trzeba, ponieważ prawda broni się sama". Teoretycznie moglibyśmy uznać, że powyższa, ubrana w filozoficzno-literacką formę odpowiedź wyczerpuje i całkowicie zamyka temat naszego wywodu, bowiem w przytoczonym wyżej zdaniu można doszukać się znamion swoistego rozwinięcia, a nawet potwierdzenia, że "Prawda broni się sama". Wykażę jednak w dalszej części tekstu, pewne błędne naprowadzanie na specyficzny tok myślenia, wykorzystywany do celów własnych Paradygmatu Kłamstwa i, jak mam nadzieję, nadam znaczeniu słowu PRAWDA właściwy, jak i ostateczne charakter, przywracając mu statut mocy i powagi.
Przyglądając się dokładniej głównemu pytaniu, czyli "Czy prawdy trzeba bronić?", możemy odkryć, że „obrona” i „prawda” stoją z sobą w sprzeczności, stanowiąc zupełnie inne poziomy "istnienia", wplatane na siłę sprytnym zabiegiem, w jeden przesiąknięty Paradygmatem Kłamstwa twór, a prawdy wcale nie trzeba bronić. Czy przyjmiecie za właściwe zdania "Prawda broni się sama" czy też podążycie, za rozważaniem zawartym w całym, czytanym przez Was tekście, odniesiecie wrażenie, że gdzieś w tym wszystkim pojawiają się nieścisłości, które uwidaczniają się jedynie w chwili, w której dokładnie rozważymy "obronę prawdy". Osobiście, ponad wszelką wątpliwość twierdzę lub nawet oznajmiam, że prawdy nie trzeba bronić i nie wymaga ona obrony, jak również nie broni się sama.
Ktoś mógłby pokusić się o zarzut, że są przypadki kiedy stajemy przed koniecznością obrony prawdy - na przykład w sądzie. Nic bardziej mylnego. W przytoczonym przykładzie, zmuszeni koniecznością działania powstałą w wyniku skierowanemu przeciwko nam jakiemuś kłamliwemu zarzutowi, a rozsądzanemu w realiach panującego systemu, zmuszeni jesteśmy wejść w interakcję z tymże systemem, podkreślam - jesteśmy zmuszeni, ponieważ znamy prawdę, a ktoś nas kłamliwie oskarża. Celem jest w tym przypadku udowodnienie prawdy, co jest czymś zupełnie odmiennym od obrony prawdy, do czego jeszcze wrócę w niżej zamieszczonym "matematycznym przykładzie". Widać tu dobitnie różnicę między kłamstwem i późniejszą jego obroną, a udowodnieniem prawdy, co jak wiadomo nie do końca ma rację bytu w sądzie, ponieważ ten nie szuka prawdy, a jedynie rozsądza na podstawie zapisów prawnych, stąd dziwne skutki działania sądów oraz werdykty. Jak zapewne wiecie, dobry prawnik, może za pomocą manipulacji i kłamstw obronić winnego np. morderstwa, poruszając się w przestrzeni prawa, nawet go nie naruszając - oto cała prawda o prawie do którego jeszcze wrócę. Prawda natomiast nie wymaga manipulacji i kłamstw. Sędzia może prawdy nie przyjąć lub jej nie uznać, możemy nie mieć wystarczających dowodów na jej udowodnienie, co nie oznacza, że ona nie istnieje, a błędny werdykt nie tylko nie zmieni prawdy, ale również będzie gwałtem na tejże prawdzie. Prawdę wystarczy zatem udowodnić - jakiś człowiek był w Poznaniu, więc nie było go w Warszawie, w czasie, w którym dokonano zbrodni...
Zauważmy, że udowadnianie czegokolwiek możliwe jest jedynie przewodem logicznym, przynajmniej w teorii, bo jak wiemy sądy, przez swoją niedoskonałość, czynnik ludzki, a nawet sam system sądownictwa nie są miejscem, w którym tryumfuje prawda i sprawiedliwość, co gorsza, są niestety miejscem wielu nadużyć i żerowania na ludziach, którym narzucono samo prawo. Pominę cały wątek dotyczący złożoności samych aktów "prawnych" będących jedynie spisem przyjętych zasad, stworzonym w określony sposób, przez określonych ludzi, w określonej sytuacji, a osadzonym w specyficznym punkcie historii, co już powinno dać nam sporo do myślenia, jednak kwestia ta nie jest tematem dzisiejszego rozważania więc pominę dłuższe wywody. Pozwolę sobie jedynie, w celu stworzenia lepszego tła dla dalszej części lektury, przytoczyć dwa przykłady dotyczący "prawa". Kiedyś za kradzież odcinano rękę i było to zgodne z prawem, inny przykład z dawniejszych przepisów - za nie przyjęcie pewnej religii, (wejście do sekty) palono na stosie, wyłupywano oczy, ćwiartowano lub łamano kołem i również było to zgodne z prawem. Dziś nie stosuje się tych metod, co dobitnie obnaża nie tylko ohydne działanie systemu, ale również pokazuje, że prawo jest jedynie zmienną zapisanych wymysłów ludzi, doskonale wpisującą się, w korzystne dla Paradygmatu Kłamstwa i samych rządzących oraz tworzących to prawo interesy, nie jednak, jak wydaje się ludziom, czymś samym w sobie właściwym i dobrym. Kojarzenie prawa ze sprawiedliwością i dobrem jest błędem - prawo to jedynie zapis wymyślonych zasad, nie synonim dobra i sprawiedliwości, a już szczególnie prawdy.
Dalsze rozmyślania stawiają nas przed koniecznością zadania bardzo ważnego pytania. Czego więc trzeba bronić? Otóż bronić trzeba kłamstwa. Kłamstwo trzeba wpajać, trzeba do niego przekonywać, narzucać je siłą, torturami, gwałtem oraz całą gammą dostępnych systemowi mechanizmów opresji, kłamstwo trzeba nieustannie powtarzać aby się utrwaliło, przymuszać do powtarzania jak mantrę, bo jak to mówił mistrz kłamstwa i propagandy Gobels - kłamstwo powtórzone odpowiednią ilość razy staje się "prawdą". Tak przynajmniej w teorii, oczywiście w rzeczywistości wcale tak nie jest. Zjawisko wprowadzania i sztucznego uwiarygadniania kłamstwa poprzez mechanizm nieustannego powtarzania można zaobserwować w świątyniach najrozmaitrzych bóstw. Wyznawcom nakazuje się powtażać pewne "prawdy" danej wiary, mantry, aby kłamstwo, którym karmieni są przez kapłanów stało się współistotne z wyznawcami, a ci nabrali przekonania, że wpajane im kłamstwo jest jedyną, oczywistą prawdą. Jeśli weźmiemy małe dzieci i zaczniemy kazać im powtażać następującą mantrę: "Jest jeden osioł. Osioł ma cztery nogi, cztery nogi to są jego części..." to biorąc pod uwagę, że osły istnieją w świecie fizycznym, dzieci chętnie nauczą się takiej mantry, no ale osioł, czy osły z wiarą nie mają teoretycznie nic wspólnego, więc dodajmy do takiego credo słówko kluczu "święty" i naszym oczom ukazuje się tekst "duchowy"- "Jest jeden święty osioł, ma on cztery nogi, każda z jego nóg jest jego świętą częścią, są to święte członki, wszystko jest współistotne i święte..." no i już mamy mantrę sekciarską. Dla ludzi Prawdy czczenie świętego osła w jakimkolwiek wydaniu może wydawać się dziwne, a nawet śmieszne, ale wyznawców świętych osłów lub osła nie brakowało i nie brakuje, zmieniają się jedynie ujęcia tego samego pogańskiego mitu. Nie wiem kto w powyższym przypadku jest największym osłem - ci, którzy wierzą w świętego osła, czy też ci który stworzyli taką mantrę, a może kapłani świętego osła realnie w niego wierzący, może sam święty osioł - ale przecież on w ogóle w wydaniu "święty" nie istnieje , a może wreszcie, dranie którzy robią ze swoich wyznawców osły - rozsądźcie sami. Tak czy inaczej wyznawcy muszą powtarzać mantry najlepiej codziennie, ponieważ kłamstwo wymaga nieustannego zasilania inaczej zniknie.
Prawda tymczasem nie musi bronić się sama, nie trzeba jej bronić, a nawet do niej przekonywać, ponieważ ona po prostu istnieje bez względu na nasze poglądy czy widzimisię. Prawda ma jeszcze jedną najważniejszą cechę - posiada wartość bezwzględną. Głębokie zrozumienie i przyjęcie tego stwierdzenia, stanowi jeden ze złotych kluczy, otwierający drzwi do jakichkolwiek dalszych prób wznoszenia się zarówno intelektualnie jak i duchowo, na drodze zrozumienia wszechistnienia. Niech za przykład posłuży nam dobrze znane działanie matematyczne 2+2=4. Czy ktokolwiek musi bronić wyniku tego znanego nawet dzieciom obliczenia? Czy konieczne jest przekonywanie do tego, że równanie to jest prawdziwe? Czy jest ktoś, kto mógłby w jakikolwiek sposób zanegować to równanie? Oczywiście nie, ponieważ jest to element otaczającej nas zewsząd materii oraz zjawisk biologiczno-chemicznych i choć jego zapis, w podanej formie ujęty w nowożytny ciąg symboli i cyfr, będąc zaklętym w matematyczny język wygląda abstrakcyjnie, potwierdzenie tego działania możemy zaobserwować w całej otaczającej nas rzeczywistości fizycznej. Stanowi ono niepodważalną, niezmienną doskonałą prawdę. Tych, którzy nie chcą przyjąć przytoczonej powyżej matematycznej prawdy, możemy najdelikatniej nazwać ignorantami, którzy działają na własną szkodę, niewiele bowiem trzeba, aby wyobrazić sobie skutki nie przyjęcia tej mat-prawdy. Wtrącę w tym miejscu pytanie - kto chciałby mieszkać w wieżowcu, którego budowniczym jest inżynier uważający, że 2+2=78? Pewnie nikt, o ile taki wieżowiec nie zawaliłby się już na etapie wznoszenia konstrukcji. Podobnie rzecz ma się ze słońcem. Nikt poza astronautami nie widzi "fizycznie" ruchu ziemi wokół słońca, jednak mimo tego, że nie możemy osobiście zaobserwować tego zjawiska przyjmujemy tę prawdę. Czemu? Bo jest ona prawdą – koniec kropka. Kto będący przy zdrowych zmysłach podważa dziś ruch ziemi w okół słońca? (tacy którzy chcą zarobić na kłamstwie). Oczywiście był czas, w którym przywódcy pewnej sekty robili wszystko aby broniąc swoich kłamstw wybić z głowy prawdę o naszej najbliższej gwieździe. Ofiarą tego działania padł nieszczęsny Giordano Bruno, o którym postaram się napisać oddzielny artykuł. Kopernik miał odrobinę więcej szczęścia, zachęcam do analizy czemu tak właśnie się stało. Cóż dodać – owa sekta nie tylko paliła na stosach ludzi, którzy nie chcieli przyjąć ich kłamstw, w Ameryce południowej, kapłani dobrze znanej sekty na oczach matek rzucali na pożarcie głodnym psom, ich dzieci - żywe niemowlęta i tak skutecznie nieśli "przesłanie miłości"swojej sekty, używając wspomnianych "miłych" pełnych "wolnej woli" i wyrozumiałości argumenty, że prawie wybili nieszczęsnych Indian. Przykład ten pokazuje jak upiornych i krwawych metod należy używać aby wcisnąć kłamstwo na szerszą skalę. Tymczasem prawda nie wymaga takich działań, a ludzie nią niosący brzydzą się takimi czynami.
Przebieg dzisiejszego rozważania prowadzi do jednoznacznych wniosków - prawdę można co najwyżej przyjąć lub odrzucić, o ile w ogóle chcemy ją poznać. Bronić jej jednak z całą pewnością nie trzeba, możemy jej ewentualnie dowieść jeśli, ktoś jej szuka. Jeśli ktoś jej nie chce nie bądźmy jak ubrani w czarne peleryny emisariusze piekła na ziemi, którzy forsowali kłamstwo na siłę. Prawda jest doskonała, dobra i ostateczna, nie narzuca się nikomu, jak również, nie wymaga jej uznania. Prawdzie nie zależy abyśmy ją przyjęli, gdyż ona istnieje i istnieć będzie wystarczy po nią sięgnąć. Prada daje nam jeszcze jeden dar, wolną wolę, wyboru, ponieważ Prawda w swej bezwzględnej wartości śpi spokojnie i nie musi się martwić czy ktoś w nią uwierzy czy nie ona po prostu jest.
Wyjątkowo dziś, wychodząc poza zakres treści całego tekstu, zadam pytanie skierowane do czytelników, pytanie które jest również jego dopełnieniem jak i rozwinięciem. Czy chcecie wchodzić i żyć we wznoszonych ręką ludzką budowlach ulepionych z brudu kłamstwa przez kuglarzy-inżynierów, którzy nigdy nie widzieli prawdy, za to bez mrugnięcia okiem sprzedają nieświadomym ludziom, że 2+2=78. Czy dopiero kiedy cały ten zbudowany na oszustwie konstrukt zacznie walić się ludzkości na głowy, w popłochu zaczniecie poszukiwać właściwych odpowiedzi, rozwiązań, a ostatecznie samej Prawdy? Nie wiem, czy będziecie mieć czas na to by uciec, nie stając się jedną z miliardów istot należących do upadającego już Paradygmatu Kłamstwa, który chce na zawsze przywłaszczyć sobie swoich wyznawców. Może lepiej już dziś, pójść drogą poznania właściwych wyników, poprawnych równań oraz niepodważalnych prawd i logicznych wniosków.
Na koniec przypomnę dwie ostatnie zwrotki jednego z moich wierszy, który choć napisany celowo w specyficzny lekki sposób zawiera wiele ważnych, coraz bardziej aktualnych dziś treści:
...
Nie noście rodacy sztandarów butności,
Miecz schowaj, zachowaj, potęga w skromności!
Nie wierzcie nadmiernie w traktatów ważności!
Oceńcie, doceńcie lecz wnioski z przeszłości!
Nie sądźcie, że miną Was trudy przyszłości,
Dziś chwile ostatnich, dzwon bije ludzkości!
Nie bójcie się płynąć pod prąd „normalności”,
Ocali Was Prawda, zabiją świętości!
Zachęcam do refleksji i wyciągnięcia wniosków z dzisiejszego, uzupełnionego o przykłady rozważania.
Q-Prawdzie
Tomasz z Polski